Siedziałem wieczorem z kieliszkiem wina. Kątem oka obserwowałem program o problemach ludzi otyłych. Operacje zmniejszające żołądek, diety, większa aktywność fizyczna, inne czary... Przeglądałem jeden z wiodących serwisów i znów mignęło mi coś o diecie. I pomyślałem, że podzielę się z Wami własnymi doświadczeniami. Może niezupełnie koresponduje to z tematyką tej strony ale skoro temat odchudzania jest tak popularny, to może Was to zainteresuje.
Chyba od zawsze moja waga oscylowała w granicach 72 - 75 kg przy wzroście 184 cm. Szczupły to eufemistyczne określenie. Bądźmy szczerzy, byłem chudy. Ale gdy przestałem palić (nie rzuciłem palenia! nie palę na razie - już prawie 13 lat) w ciągu roku moja waga przekroczyła 100 kg. I zaczęła oscylować między 105 a 112 kg.
Nie należę do ludzi obsesyjnie dbających o siebie. Ale jestem raczej praktyczny i wygodny. I pomyślałem sobie, że 110 kg to chyba jednak za dużo. Nie wierzę w żadne cudowne diety, nie jestem także zwolennikiem działań niezgodnych z naturą.
Powziąłem tylko jedno postanowienie. Nie jeść po godzinie 17. I przez kilka miesięcy byłem konsekwentny. Do 17 jadłem wszystko (frytki, golonka) i w dowolnej ilości. Ale gdy mijała 17, piłem już tylko wodę (czasem, choć rzadko, jakiś sok czy piwo).
Efekt? Po 5 - 7 miesiącach waga zaczęła wskazywać 95 kg. Pomyślałem, że może wystarczy i zrezygnowałem ze swego postanowienia. I dość szybko waga ustabilizowała się na poziomie 110 kg. 😀
Nie jestem lekarzem. Nie mam pojęcia czy metabolizm kobiet i mężczyzn jest identyczny. Ale jestem zwolennikiem wsłuchiwania się w naturę. Nie katujcie się Dziewczyny okrutnymi dietami. Jeśli uważacie, że jest Was za dużo o kilka kilogramów, spróbujcie mojej metody. Nic nie kosztuje, nie zmusza do modyfikacji diety, nie wyniszcza organizmu.