Paula opowiedziała mi swoją historię.
Odeszła od swego pierwszego poważnego faceta, ponieważ została zdradzona. Przeżywała niełatwe chwile. Niedługo potem poznała młodego chłopaka i po czterech dniach znajomości wylądowała z nim w łóżku. Wyraźnie jej powiedział, że to tylko seks bez zobowiązań, a ona to zaakceptowała. Potrzebowała bliskości. Chciała, by ktoś ją przytulił. Chciała czuć czyjeś ciepło. Chłopak początkowo wyraźnie się starał; czuła, że o nią zabiega. Jednak szybko to minęło. Odzywał się do niej tylko wtedy, gdy chciał mieć ją w łóżku. Zapraszał ją do siebie wieczorem, ale nie chciał już - jak na początku ich znajomości - by została do rana... Po seksie wracała więc do domu. Godziła się na to. Ale nie dlatego, że dla niej też był to tylko seks. Godziła się, bo się w nim beznadziejnie zakochała. Bez protestu przyjmowała wszystko, co ją z jego strony spotykało. Była jak "sekspogotowie" - na każde wezwanie. Chłopak dawał jej do zrozumienia, że sypia i z innymi dziewczynami - taki młody macho. Ale cóż... miłość jest ślepa. I znosi wszystko.
Paula odezwała się do nas wtedy, gdy poczuła, że chłopak traci zainteresowanie jej osobą. Ona chciałaby spędzać z nim jak najwięcej czasu, a on w jej odczuciu zaczął dystansować się od niej, odpychać ją. Nie chciał się rozstawać. Po prostu rzadziej jej potrzebował. Albo tylko ona odnosiła takie wrażenie. W każdym razie obawiała się, że go traci i nie wiedząc co zrobić, szukała rady.
Cóż można jej poradzić?
Drogę przez życie wyznaczają serce i rozum.
Możemy słuchać rozumu i trzymać na wodzy swoje uczucia. Unikniemy wtedy większości rozczarowań i niepowodzeń. Wszak, gdy nie wchodzimy wysoko, nie mamy skąd spaść. Skoro nie ma wzlotów, to nie ma i upadków.
Możemy także słuchać serca. Wtedy wzlatujemy wysoko. Często lecimy nawet w kosmos. Płacimy jednak za to bolesnymi upadkami. Czasem mamy wrażenie, że kończy się świat.
Co jest lepsze? Życie asekuranckie, wyprane z uczuć czy szereg wzlotów i bolesnych upadków? Co stanowi sens istnienia? Co świadczy o tym, że żyjemy?
Każdy sam szuka odpowiedzi na te pytania. I każdy sam określa własną drogę. Są tacy, co słuchają wyłącznie serca i tacy, co słuchają wyłącznie rozumu. Jednak większość z nas dopuszcza do głosu i serce i rozum. Tyle, że niekoniecznie równie często.
Dla porządku trzeba wspomnieć, że są i tacy, którzy nie słuchają ani serca ani rozumu. Żyją tak, jak im wygodnie nie zastanawiając się nad niczym, nie przeżywając niczego. Nie wiedzą nawet, że istnieje serce i rozum istnieją.
Paula podąża drogą serca. Potrzebuje kogoś kochać i być przez kogoś kochaną. Pragnie ciepła, bliskości. To pragnienie nasiliło się po rozstaniu z jej pierwszym mężczyzną. Było jej źle, czuła się samotna i opuszczona. Oszukana. Pierwszy osobnik rodzaju męskiego, który wykazał zainteresowanie jej osobą wydał się jej ucieczką. W jej przekonaniu ofiarował jej bliskość. I nie oszukiwał. Od razu powiedział wyraźnie, że to tylko seks. I nie ukrywał, że uprawia seks także z innymi dziewczynami. Paula zaakceptowała "uczciwą bliskość". Ale angażowała się coraz bardziej, coraz bardziej go pragnęła. Nie ma dla niej znaczenia, jaki on jest. Potrzebuje go, jakimkolwiek by nie był. Nie wie jednak, co może zrobić, by przestał się od niej oddalać.
Żeby leczyć, trzeba najpierw postawić diagnozę. Żeby zwyciężyć, trzeba wiedzieć z czym się walczy. Żeby próbować wzbudzić w kimś pożądane przez nas uczucie, trzeba wiedzieć jaki ten ktoś jest, co ten ktoś myśli, co ten ktoś czuje.
Paula nie jest w stanie tego ocenić. Jest nim zaślepiona.
Próbę oceny uczuć i sposobu myślenia chłopaka, którego Paula chce zdobyć zawiera druga część tekstu, która ukaże się najprawdopodobniej jeszcze przed świętami. Znajdziecie tam także, najwłaściwszy moim zdaniem, sposób postępowania Pauli, który może zapewnić jej osiągnięcie celu.