Piszę o swoich przeżyciach za namową mojego przyjaciela.

Po 12 latach szczęśliwego małżeństwa przeżyłam szok. Któregoś dnia wychodząc do pracy mąż powiedział mi prosto w twarz: „Odchodzę. Miłość była ale się skończyła; dzieci są dorosłe”. Notabene starsze miało 10 lat, a młodsze 4. Potem, koło południa odebrałam w pracy telefon od niego i usłyszałam krzykiem wypowiedziane słowa: ”Misiek, woła mnie przestrzeń, odlatuję, jestem wolny”. Zaczął znikać z domu na całe dni i noce. Tak zwane integracje firmowe. I tym podobne wypady.

Podejrzewałam wpływ jakiegoś narkotyku czy używki, może marihuany, nie znam się ale do takiego wniosku doszłam. W rozmowie o tym, zaprzeczył. Sądzę, że bał się, iż wykorzystam to w sądzie, bo na pewno tak by się stało.

Dałam mu szansę i  żałuję tego. Piszę też o tym, by moje doświadczenie pomogło innym kobietom w podobnej sytuacji. Dałam mu szansę by się opamiętał, ale trwało to zbyt długo, po prostu wykorzystał nas, to znaczy mnie i dzieci. Stracił nagle pracę, bardzo intratną, i stąd jego obietnica, że „wraca do nas ale powoli”.

Uważam, że w takiej sytuacji kobiecie, matce, choć jest zrozpaczona, bo jej DOM, RODZINA, budowane z trudem wspólnie i pieczołowicie, rozsypały się jak domek z kart. To OGROMNA TRAUMA.

Dziś wiem, że jeśli mężczyzna, mąż, potrafi tak powiedzieć prosto w twarz, to trzeba jak najszybciej mu na to pozwolić. Powiedziałabym najlepiej natychmiast. A jeśli trzeba, wynająć detektywa, by udowodnił winę męża. Przykre to, ale tak trzeba. Natychmiast też wystąpić o rozwód z orzeczeniem o winie męża, zabrać wspólny dom, pieniądze, zabezpieczyć dzieci i siebie, zasądzić jak najwyższe alimenty. I jeśli się da, to wystąpić o alimenty na siebie również. Mówię to dlatego, że kobieta zostaje z dziećmi SAMA, i musi myśleć tylko o zabezpieczeniu dzieci i swoim, by mieć siłę unieść ciężar samotnego rodzica.

Chcę powiedzieć, że strach i rozpacz nie jest dobrym doradcą. Mężczyzny się nie wspiera, od mężczyzny się wymaga (od dojrzałej kobiety też). Musi sam pokazać, że jest odpowiedzialny. Nie mam tu na myśli wsparcia, jakie trzeba mu okazać w sytuacjach od niego niezależnych czy niezawinionych, jak na przykład choroba. Chodzi mi o odpowiedzialność za własne, samodzielne decyzje i wybory czy czyny. Zamiast wymagać dałam mu czas, by się opamiętał. I to był błąd. Zaczął mnie obarczać o swoje niedomagania w sferze seksu, wpędził w kompleksy, straszył, że popełni samobójstwo jeśli nie będę cierpliwie na niego czekała.

Dojrzały mężczyzna nigdy nikogo nie obarcza winą za rzeczy od innych niezależne. Tylko chłopiec to robi.

Pozwoliłam, by mnie zastraszył, bałam się o dzieci. Starałam się to ukrywać przed nimi jak tylko się dało.

Dziś wiem, że nie można ulec strachowi. I takiego mężczyzny nie można wspierać. Jeśli będzie wart Was, to sam znajdzie drogę, i wtedy można się zastanowić, gdy poprosi o wybaczenie. A jeśli nie, to choć niezręcznie to zabrzmi, lepiej niech odejdzie niż miałby Was poniżać.

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sama (sam) zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.